Klemens Junosza Mendele Mojcher Sforim Donkiszot żydowski Szkic z literatury żargonowej żydowskiej, Warszawa 1885, Nakładem Księgarni Teodora Paprockiego i S-ki, 156s., o. płócienna, s. db niewielkie plamy
Mendele (Mendełe) Mojcher Sforim to pseudonim literacki (jid. Mendele, sprzedawca książek). Naprawdę nazywał się Szalom Jaakow Abramowicz. Urodził się 2 stycznia 1836 r. w biednej rodzinie w Kopylu koło Słucka (Białoruś). Otrzymał od ojca tradycyjną edukację, kształcił się w okolicznych jesziwach. Po ukończeniu nauki wędrował po miasteczkach Podola i Wołynia z żebrakiem – Awremlem Kulawym. Obrazy biednych, małych miasteczek, do których wtedy zawitał, można odnaleźć w prozie Sforima. (...) Pisarz uznawany za pioniera nowoczesnej prozy żydowskiej. Wraz z dwoma wielkimi klasykami — Icchokiem Lejbem Perecem i Szolemem Alejchemem – stworzył tzw. kanon języka literackiego jidysz.(...)
Najbardziej znana powieść Sforima to Masoes Benjomin Haszliszi (jid. Podróże Beniamina Trzeciego) z 1879 r. Została wydana w jęz. polskim w 1990 r. w przekładzie Michała Friedmana. [2] Jej pierwszej adaptacji na język polski zatytułowanej Don Kiszot Żydowski. Szkic z literatury żargonowej żydowskiej dokonał w 1885 r. Klemens Junosza Szaniawski.
Powieść poprzedza słowo wstępne autora: Ja zaś, Mendele
Mojcher-Sforim, którego celem zawsze było służyć swemu narodowi, swoim
braciom, podług sił i możliwości, nie mogę się powstrzymać, by nie rzec:
„Zanim pisarze żydowscy, którym do pięt nie dorosłem, zdążą się wyspać
i napisać książkę o podróżach Beniamina po hebrajsku, ja spróbuję
tymczasem opisać ją w skrótowej formie prostym językiem żydowskim”.
Opowiada historię dwóch Żydów — Beniamina i Senderla z małej mieściny
Tuniejadówka, którzy niczym Don Kichot i Sancho Pansa, wyruszają
w podróż, podczas której mają wiele przygód. Trafiają m.in.
do miasteczka Głupsk, którego sercem jest rynek. Tam mieszczą się
sklepy i sklepiki, tam rozmieszczone są kramy, a wśród nich kramy
złodziejskie, gdzie rzemieślnicy zbywają nadwyżki: skrawki materiału,
taśmy, wstążeczki, ścinki aksamitu i resztki futrzane. Tu nieustannie
wre i kipi. Tu, bez uroku, tłumy przewalają się, popychają tam
i z powrotem. Nieraz można się tam nadziać na dyszle furmanek lub
dwukonek. Lekarze twierdzą, że przy sekcji zwłok Żydów z Głupska
natrafiają często na tkwiące w ciałach dyszle. Na lekarzach z Głupska
jednak bez reszty polegać nie można. Lekarze grają tam o wiele
ważniejszą rolę. źr.