Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Urodzony w Zamościu i tam w latach 1994–1999 uczęszczał do Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych. Od 1999 studiował na wydziale Rzeźby Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych (dyplom w 2004 r. w pracowni Prof. J. Nowakowskiego). Zajmuje się malarstwem sztalugowym. W latach 2002–2004 równocześnie studiował na Międzywydziałowej Katedrze Studium Pedagogicznego na ASP w Krakowie. Od 2004 roku mieszka i tworzy w Skawinie koło Krakowa.
Jacek Szynkarczuk należy do grona najbardziej poszukiwanych artystów realizujących się w nurcie sztuki fantastycznej. Zwrot w kierunku realizmu magicznego nastąpił u artysty w okolicach 2010. Jak sam przyznaje: „Spostrzegłem, że moje wcześniejsze malarstwo ma z nim wiele cech wspólnych, a dotychczasowe poszukiwania naturalną drogą podążają w tym właśnie kierunku. Wówczas, rozpoczęła się – być może na pozór niewidoczna – ewolucja mojego malarstwa. Odszedłem od nieco impresjonistycznego traktowania tematu i powierzchni płótna na rzecz większej dbałości o detal. Paleta barw uległa stonowaniu, przez co kolorystyka obrazów stała się bardziej rzeczywista, choć sama tematyka jak poprzednio, pozostała osadzona w świecie już mniej rzeczywistym”.
„Moje obrazy powstają w ciszy. Wyłączam się zupełnie i pogrążam w swoich myślach. Umysł krąży wówczas gdzieś między rzeczywistością, a wspomnieniami, między świadomością, a podświadomością. Angażuję całą swoją wyobraźnię, doświadczenia i pamięć by postawić jedynie parę kresek, bo niekiedy tylko tyle potrzeba by powstał projekt. Jeśli w głowie pojawi się jasna, czysta i klarowna koncepcja, to nie muszę tworzyć szczegółowych szkiców. Wystarczy zarys i reszta przychodzi sama, dalej już na płótnie".
Szynkarczuk jest malarzem sztalugowym, zainteresowanym przede wszystkim tematem krajobrazu znajdującego się na pograniczu rzeczywistości i fantazji, co odróżnia go od innych twórców realizmu magicznego, który jako nurt charakteryzuje się dużą metaforycznością tematów – portret rzadko kiedy jest tylko portretem, a krajobraz tylko krajobrazem. Pejzaże Szynkarczuka cechuje jednolitość ich niedostępności, są to widoki odludnych krain, noszących wprawdzie ślady ludzkiej obecności w postaci zamków, twierdzy, domów, wież, labiryntów, wiatraków, ale opustoszałych, porzuconych, znajdujących się jak gdyby poza czasem. Obrazowane przez twórcę miasta unoszą się w przestworzach, nad szachownicą pól, niczym dmuchane balony wypełnione błękitną wodą. Pietyzm, z jakim Szynkarczuk pochyla się nad architekturą, przywodzi na myśl ryciny Giovanniego Battisty Piranesiego, w których XVIII-wieczny artysta formy przestrzenne czyni głównymi bohaterami. Szynkarczuk, podobnie jak Piranesi, przygląda się ruinom, stojącym samotnie, wpół-zburzonym kolumnom, powoli porastającym bluszczem, stawiając pytania o rolę człowieka wobec znacznie potężniejszych mocy czasu i historii i o fizyczne ślady, które ludzkość pozostawia po sobie wśród naturalnych krajobrazów. Herling Grudziński, w opowiadaniu „Wieża” opublikowanym w Paryżu w 1958, skupia się na tytułowej wieży, Torre dello Spavento, która stanowi punkt wyjścia dla egzystencjalnych rozmyślań nad nieuniknioną ludzką samotnością. Weduty Szynkarczuka zdają się mieć podobny charakter. Choć fantastyczne, wiszące w powietrzu na wyalienowanych wyspach lub wsparte na cokołach, wywołują u widza znajome uczucie niepokoju towarzyszące samotnemu błądzeniu wśród krajobrazów. Artysta podkreśla, że zawsze inspirowała go przestrzeń i natura. A dokładniej, jak sam przyznaje – niesamowita moc natury.